Ania Piszczałka idzie na wybiegu podczas Berlin Fashion Week

Berlin Fashion Week z MO.YA Fashion

Berlin Fashion Week

Kilka dni temu miałem okazję wraz z ekipą Just Married Video uczestniczyć w głośnym wydarzeniu branży modowej - Fashion Philosophy podczas Fashion Week w Berlinie. Edycja wyjątkowa, bo z udziałem naszej białostockiej projektantki - Barbary Piekut i jej marki MO.YA Fashion z najnowszą kolekcją "Elements", z towarzyszeniem partnera pokazu - firmy Cybex. W "Elements" królują koronki francuskie, zdobienia, subtelne jedwabie oraz muśliny.  Wszystkie kolekcje projektantów z różnych stron świata prezentowane były przez kilkadziesiąt modelek, a wśród nich m.in. Ania Piszczałka z pierwszej edycji Top Model, oraz Ewa Niespodziana - finalistka ostatniej edycji Top Model. Niesamowite wrażenie na wszystkich zrobiła również francuska modelka senegalskiego pochodzenia Mame-anta Wade. Wśród kreacji na pokazie były formy bardziej klasyczne, ale również kilka awangardowych projektów. Piękne modelki, fantazja projektantów, klimatyczne oświetlenie w auli na drugim piętrze Loewe Saal w Berlinie dostarczyły wszystkim oglądającym wspaniałych wrażeń.

Gratulujemy i trzymamy kciuki za dalsze sukcesy MO.YA Fashion

Tomasz Hodun
Fotograf Białystok

zdjecie Berlin podczas Fashion Week

Technikalia: wszystkie zdjęcia wykonano aparatami Fujifilm X-T2 a obiektywami Fujinon 35/1.4 oraz 56/1.2


para narzeczonych zza liści drzew, zdjęcie czarno-białe

Sesja narzeczeńska Białystok - Mielnik

Sesja narzeczeńska

Uwielbiam sesje narzeczeńskie - przedślubne, engagement sessions, e-sessions czy też elopement sessions jak od pewnego czasu nazywa je świat.

Po co w ogóle te sesje narzeczeńskie ?

Ja widzę to tak:

Spontaniczność pary, ich "plastyczność" przed obiektywem, są łatwiejsze do wydobycia, niż podczas sesji w sukni ślubnej i w garniturze. A na pewno szybciej udaje się nawiązać luźne relacje między fotografem i parą. Taka sesja to przełamanie samego siebie. Pary w 70% przypadków uprzedzają mnie podczas spotkań: "my nie umiemy pozować", "nie wiemy co robić", "głupio nam przed obiektywem", "dziwnie wyglądamy na swoich zdjęciach", "nie mieliśmy nigdy sesji z fotografem"... Często pada któreś z powyższych zdań. Zawsze jednak wiem, że są nieobiektywni, na pewno przesadzają, albo ludzie fotografujący ich do tej pory, nie zdołali uchwycić ich od najlepszej strony, stąd takie uprzedzenia. Dlatego dla przełamania strachu proponuję sesję narzeczeńską, na kilka miesięcy przed ślubem, z dala od gapiów, w relaksujących okolicznościach, żeby dodać im pewności siebie w dniu ślubu i potem podczas sesji poślubnej. W 9/10 przypadków okazuje się to strzałem w dziesiątkę. Pary rozluźniają się już po kilku chwilach, nie traktują naszego spotkania z aparatem jako sesji, lecz jako spacer we trójkę, czasem rekonesans nowego miejsca, a czasem po prostu jako ujście dla głupawki po całym dniu pracy. Ja, obserwując ich zachowania, czasem prowokując niektóre reakcje, mogę zapolować na najlepsze momenty. A co z tym 1/10 przypadków ? To pary, które w natłoku obowiązków przed ślubem nie miały czasu umówić się na sesję, ale nic straconego, robimy ją po ślubie albo umawiamy się dopiero podczas chrzcin potomka ;)

Sesja ślubna bez sukni ślubnej ?

Trendy się zmieniają. W ostatnim czasie, miałem okazje realizować sesje ślubne w strojach codziennych lub też dzieliliśmy sesję na 2 części: pierwsza symboliczna w strojach ślubnych, następnie 10-20min na przebranie i kontynuowaliśmy w dżinsach, zwiewnych sukienkach oraz koszulach. Fajny pomysł miała również Emilka z Danielem podczas sesji na Santorini. Emilka nie spakowała do walizki swojej ślubnej sukni, lecz kupiła specjalnie na tę okazję, krótką, zwiewną sukienkę oczywiście w ślubnym stylu. Podobnie z Danielem - jasny strój był znacznie lepiej dopasowany do słonecznej aury niż ciemny, bardzo formalny garnitur. W efekcie udało się uzyskać lekkość kadrów i minimum statycznych scen. Myślę, że jest to fajna tendencja. Wiadomo - najważniejsze zdjęcia w sukni i w garniturze powstają w dniu ślubu, jest wtedy też chwila by zaaranżować kilka portretowych ujęć w zieleni. Natomiast wczucie się w rolę Panny Młodej i Pana Młodego np. tydzień (miesiąc!) po weselu, to już trochę nie to samo, make-up też nie ten sam, upięcie.... hmmmm... Ale zapewne zdania są podzielone... Szanuję.

Sesja narzeczeńska - kiedy ?

Jest okazja by zróżnicować stylistycznie końcowy materiał względem późniejszej sesji poślubnej. Sesję narzeczeńską można wykonać np. zimą, jeśli oczywiście przydarzy się taka prawdziwa, biała - fajnie wtedy kontrastuje z letnim materiałem ze ślubu, wesela i sesji poślubnej. Ale jeśli nie lubimy zimy, późna wiosna - kwiecień, maj - to pierwsze dobre momenty na złapanie świeżych, niewypalonych słońcem barw i kwitnącej roślinności. Potem korzystne warunki są praktycznie do końca września, w porywach do października. Dodatkowo w sezonie letnim nie ma problemu ze zmianą ubrań podczas sesji - do czego zachęcam.

Sesja narzeczeńska - jak wykorzystać zdjęcia ?

I jeszcze jedna kwestia materiał z sesji narzeczeńskiej można wykorzystać np. w księdze gości na weselu. Fotoksiążka lub fotoalbum z miejscami na wpisy gości weselnych (często bardzo kreatywnych po 22:00) to  żywa pamiątka z wesela. Zdjęcia z sesji są również wykorzystywane do przygotowania zaproszeń oraz winietek, lub w innych formach spójnych z dekoracjami sali weselnej, a już anons o planowanym weselu w takiej postaci w social mediach, to wielkie wow na tablicy i zapchany messenger ;)

Tymczasem zapraszam do obejrzenia naszego wypadu z Gosią i Mateuszem (również fotografem). Umówiliśmy się na sesję w Mielniku nad Bugiem niedaleko Siemiatycz. Przepiękna okolica, przestrzeń, różnorodność, gigantyczny potencjał do fotografowania, szkoda że prawie 120km od Białegostoku. Przy okazji był to jeden z pierwszych testów terenowych po zmianie systemu z Nikona na Fujifilm. Malutkie Fuji dało radę i pozytywnie zaskoczyło. Wszystkie zdjęcia zostały wykonane aparatami Fujifilm X-T2 oraz obiektywami Fujinon 35/1.4 oraz 56/1.2.

P.S. No i zapomniałem, że przecież te sesje mają jeszcze jedną polską nazwę - sesje zaręczynowe ;)

Do usłyszenia

Tomasz Hodun
Fotograf Ślubny Białystok

 


groom and bride walking in inistioge muncipal park

Ślub w Irlandii - Chloe & Jakub

Ślub w Irlandii

Wrzesień, chłodna końcówka lata. Spodziewałem się, że zielona wyspa powita mnie chmurami i ulewą. A tu niespodzianka – nawet sami Chloe i Jakub zapraszając mnie jako fotografa ślubnego, nie liczyli na to, że w dniu ich ślubu będzie świeciło słońce. Miły bonus w tak ważnym dniu. Oczywiście dla pełni szczęścia w drodze z kościoła do restauracji popadało, ale pewnie mało kto to zauważył.

Irlandia. Hmmm, do tej pory byłem przekonany, że jeśli szukać typowo wiejskiego, nienaruszonego przemysłem krajobrazu, to najszybciej w Polsce, tym bardziej że mieszkam na Podlasiu, ale tam, na miejscu – w urokliwym miasteczku Inistioge dopiero zobaczyłem ciszę, spokój, sielankę i poczułem relaksujący małomiasteczkowy klimat. Drogi gęsto otulone drzewami, wokół liczne pola z wypasającymi się charakterystycznymi kremowymi krówkami, charakterystyczna miejsko-wiejska zabudowa, do tego spore różnice wysokości terenu, powodowały, że byłem mile zaskoczony, wręcz nie miałem ochoty wracać do domu… Gorąco polecam odwiedziny tego nieznanego szerzej zakątka Irlandii.

Jadąc na ten ślub, nie wiedziałem czego się spodziewać, jacy są Irlandczycy, czy uda się uchwycić ich sposób bycia, czy potrafią się bawić, wiedziałem tylko jedno: że piwo leje się tu strumieniami. Rzeczywiście, każda, nawet mała miejscowość ma conajmniej 1 pub, w którym wszyscy zbierają się pod koniec tygodnia lub przy okazji różnych mniejszych/większych wydarzeń.

Już podczas przygotowań w domu Chloe, okazało się, że jej rodzina to bardzo fajni, sympatyczni, normalni ludzie, traktowali mnie jak swojego, więc szybko zluzowałem kołnierzyk i mogłem przystąpić do polowania na kadry.

Ceremonia w kościele rzymsko-katolickim Saint Columcille’s Catholic Church miała dość podobny przebieg jak w Polsce, może nieco bardziej uroczysty charakter. Sympatyczny ksiądz, który już na początku poinformował mnie „just do what you need”, od razu zyskał we mnie przyjaciela.

Po ceremonii krótka sesja foto/video w pobliskim parku i ewakuowaliśmy się do restauracji. Coffee hour, czyli rozgrzewka przed częścią oficjalną, potem tradycyjne uroczyste przemowy skierowane do gości, rodziców, samych Państwa Młodych – były fantastycznie przygotowane – każde było przemyślane, nie było to kilka oklepanych zdań, ale mądre, okraszone humorem słowa, naprawdę chwytały za serducho. Chloe z wielkim staraniem zwracająca się po polsku do swoich teściów, czy Jakub ocierający łzy podczas swojej przemowy do żony… Wow, pięknie. Kurczę, nie pogniewałbym się gdybyśmy na polskich weselach zaczerpnęli trochę inspiracji od sąsiadów z wysp. Szacunek !

No i wesele… Godzina 23:00, czyli godzina kiedy pojawił się DJ i rozpoczął swój show. Miałem trochę obawy, wiedząc, że będzie obecny tylko przez 3h (whatttt ?). Ale jak się okazało, były to bardzo treściwe 3h. Towarzystwo od samego początku wkręciło się na wysokie obroty. Pełna swoboda, bez paraliżu przed obiektywem, bardzo pozytywna atmosfera. Widok Chloe śpiewającej polskie kawałki – bezcenny… Kreatywni goście co chwilę zaskakiwali mnie i przyciągali mój obiektyw.  Tak, Irlandczycy potrafią się bawić…. zwłaszcza z polską ekipą !

Zapraszam do obejrzenia fotoreportażu ślubnego z Irlandii

Tomasz Hodun
Fotograf Białystok